Moja Grecja - Kultura i sztuka - Mitologia - Bogowie Olimpijscy - Hermes. W 2022 roku Grecję odwiedziło ponad 31 mln gości z zagranicy, generując rekordowe przychody branży turystycznej (20 mld €). Podobne wyniki turystyka Grecji notowała w ostatnich latach przed pandemią COVID-19. Hermes (łac. Gdzie był Bóg w Smoleńsku (+ DVD) Kategorie: Toggle navigation. KSIĄŻKI 40422; Albumy 496; Biblia i biblistyka 1490; Biografie i świadectwa 2500; Dla dzieci i Benedykt XVI zauważył w Auschwitz, że jest to tajemnica Boga, której nie potrafimy zrozumieć, a często błądzimy, „chcąc stać się sędziami Boga”. Podkreślił, że nie jest to właściwa droga. Jest nią pokorne wołanie do Stwórcy, dzięki czemu mamy szanse na odkrycie, że jest w każdym z nas. Według niektórych historyczne i religijne dzieje Izraela to ta sama historia, którą opisuje Biblia. Wywodzą oni początki Izraela od momentu, gdy Bóg zawarł przy Ares był jednym z dwunastu bogów zamieszkujących Olimp. Był patronem wojny i okrucieństwa z nią związanego, lubił nieczystą walkę i podstęp. Zobacz, co różni Aresa od Ateny, którą również uznaje się za boginię wojny i poznaj jego atrybuty. Ares nie był lubiany zarówno przez innych bogów, jak i przez większość Vay Tiền Nhanh Ggads. Opublikowano: 2015-10-30 16:05:29+01:00 · aktualizacja: 2015-10-30 21:04:12+01:00 Dział: Smoleńsk Smoleńsk opublikowano: 2015-10-30 16:05:29+01:00 aktualizacja: 2015-10-30 21:04:12+01:00 Fot. PAP/EPA; Wyniki Jorgensena są poprawne. W Smoleńsku doszło do trzech wybuchów — mówił TV Republika prof. Wiesław Binienda. Jego ostatnie badania potwierdzają wcześniejsze tezy naukowców zajmujących się Smoleńskiem. Wnioski zespołu parlamentarnego są jasne: brzoza nie miała nic wspólnego z przyczynami tragedii smoleńskiej, zaś rządowy tupolew został rozerwany przez eksplozje w powietrzu. Z tymi tezami, doniesieniami i wynikami badań prof. Biniendy dobrze koresponduje ciekawy wywiad z tygodnika „wSieci”. Witold Gadowski rozmawiał z byłym oficerem Mosadu Juval’em Aviv’em. Aviv informuje w rozmowie o szczegółach swojej pracy dla Mosadu i przyznaje, że zna sprawę smoleńską. Zapoznałem się ze szczegółami tej sprawy. Czytałem tajne dokumenty na temat katastrofy smoleńskiej — informuje Aviv. Pytany o jakiej dokumentacji mówi precyzuje: Dokumenty tajnych służb Izraela, USA, Wielkiej Brytanii i Interpolu. Wskazuje, że po tej lekturze nie ma wątpliwości: „za tą katastrofą stoi Rosja”. Jestem przekonany, że odpowiedzialność Rosji za katastrofę samolotu z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie niedługo wyjdzie na jaw — wskazuje Aviv. To szalenie ważne świadectwo. Oficer służb, działający w obszarze bezpieczeństwa do dziś, wskazuje, że zna dokumentację wytworzoną w służbach o dużej wiarygodności i mówi jednoznacznie, że w Moskwie trzeba szukać odpowiedzialnych za narodową tragedię Polski. Trudno o lepsze dopełnienie tez, wygłaszanych przez naukowców, którzy wskazują, że mamy do czynienia z wybuchami w powietrzu. Ta deklaracja człowieka związanego przez lata ze służbami oznacza, że racje mają ci, którzy od lat już walczą, by w sprawie smoleńskiej przede wszystkim zweryfikować, czy doszło do zamachu. Człowiek Mosadu sugeruje jednoznacznie, że właśnie z tym mogliśmy mieć do czynienia. To silne potwierdzenie, że to, o co w Polsce trzeba było walczyć ze środowiskiem rządzącym, jest oczywistością. Jednak i inny fragment wywiadu z Avivem jest zaskakujący. Okazuje się, że oficer Mosadu nie chce mówić, co wie o Smoleńsku, ponieważ się… boi. To sprawa bardzo polityczna i wrażliwa, nie mogę więcej komentować tego, co powiedziałem. Usłyszał pan jednak już wystarczająco dużo. Teraz, kiedy intencje Putina stały się jasne, kiedy mamy do czynienia z działaniami Rosji na Ukrainie, w innych miejscach Europy czy w Syrii,wiele rosyjskich ciemnych operacji („dark operations”) wychodzi na światło dzienne — mówi. I dodaje: Powiedziałem już i tak zbyt dużo. Strach przed zajmowaniem się Smoleńskiem i mówieniem o tej tragedii jest zaskakujący, biorąc pod uwagę karierę Aviva. Co działo się w Smoleńsku, jakie i czyje interesy za tym stoją, że mówić o tej sprawie boi się były oficer Mosadu, komandos, płatny zabójca Izraela, który przez lata ścigał i zabijał terrorystów z organizacji Czarny Wrzesień? Wnioski nasuwają się same… Publikacja dostępna na stronie: „I gdzie był ten wasz Bóg”? To pierwsze pytanie, jakie pojawia się w necie pod kolejnym newsem o wojnach i historycznych zawirowaniach. No, gdzie On był? Rosja kipi, przygotowując leninowską rewolucję 1917 roku. Niebawem krew poleje się strumieniami. Wokół wybuchają bomby I wojny światowej. Na krańcu Europy troje pastuszków otrzymuje przesłanie mające przesądzić o losach świata. Maryja mówi, że nadejdzie jeszcze straszliwsza wojna, a Rosja zaleje świat swymi błędnymi naukami. Kto uwierzy niepiśmiennym pastuchom? Rwanda. Nastolatki z Kibeho twierdzą, że widziały samą Matkę Jezusa. Powtarzają jej przesłanie: „Przyszłam przygotować drogę Mojemu Synowi, ale wy tego nie chcecie zrozumieć. Czas, który wam pozostał, jest już krótki”. O tych słowach ludzie przypominają sobie dopiero po straszliwej rzezi. Wracają do słów objawień, kupują książki, kserują orędzia… Medjugorie. O ukrytej w górach Hercegowiny, zabitej dechami wiosce nie usłyszałby nikt. Gdyby nie jedno wydarzenie. 24 czerwca 1981 roku kilkoro dzieci ujrzało na wzgórzu Podbrdo postać kobiety. To nie przypadek, że Gospa (po chorwacku Pani) przedstawiła im się: „Kralica Mira”. (Królowa Pokoju). Ludzie przypomnieli sobie ten zwrot, gdy dokładnie w dziesiątą rocznicę objawień (przypadek???) Słowenia ogłosiła niepodległość, co dało początek krwawej wojnie na Bałkanach. Chorwacja wystąpiła z federacji Jugosławii, a armia serbska zaatakowała Słowenię. Cały świat osłupiał czytając o Bośni, masakrze ośmiuset w Srebrenicy, oblężeniu Sarajewa, tysiącach gwałtów… O Medjugorie zrobiło się głośno. Byłem dwukrotnie w wiosce Hercegowiny. Sporo widziałem. To kamienista ziemia, po której łaska płynie strumieniami. Nie potrafię bez wzruszenia wspominać tego, co przeżyłem na Podrbrdo, wielogodzinnych adoracjach, kamiennym Kriżevacu. Mam prawo nazwać te chwile przedsionkiem raju. Wielu moich znajomych doświadczyło tam działania żywego Boga. Wrócili do Kościoła, sakramentów. W samym maju w kościele św. Jakuba rozdano komunii, a Msze sprawowało 4140 celebransów (133 dziennie!). Nie wybiegam przed szereg. Uznam w 100% to, co o objawieniach orzeknie Kościół… W kolejną rocznicę objawień jedna kwestia nie daje mi jednak spokoju. Wraca jak bumerang. Zazwyczaj, gdy czytamy o wojnach i historycznych zawirowaniach pierwsze pytanie, jakie pojawia się w necie brzmi: „I gdzie był Bóg?”. A przecież w czasie wspomnianych objawień Maryja przestrzegała przed tym, co nieuchronnie ma nastąpić. Dlaczego niewielu Jej uwierzyło? – Taką mamy naturę. Jesteśmy niedowiarkami – wyjaśnia o. Stanisław Urbaniak z Rwandy – Nie wierzymy, bo nie chcemy. Trudno nam jest przyjąć miłość Boga, który wysyła swą matkę, by ostrzegła ludzi przed kataklizmem. O objawieniach w Kibeho przypomnieliśmy sobie dopiero gdy popłynęła krew. Czy nigdy nie pytałem: Gdzie był Pan Bóg? – Nie. Ja pytam: gdzie był człowiek, gdy Pan Bóg przemawiał. „Może posłuchają i zawróci każdy ze swej złej drogi, wtenczas Ja powstrzymam nieszczęście?” – woła przez Jeremiasza Bóg. Odpowiada mu ryk techno, disco polo i koko euro spoko. I pusty śmiech. „W mieście – wołał w midraszu biblijny Lot – gra muzyka i jest świąteczny nastrój, a Ty nam mówisz o zniszczeniu?” Obchody rocznicy męczeństwa św. Maksymiliana odbędą się w niedzielę 14 sierpnia. Ich szczytem będzie Msza św. o 10:30 sprawowana na skwerze między Blokiem Śmierci i pralnią obozową, tuż przy wejściu na dziedziniec ze ścianą straceń. LIST PASTERSKI BISKUPA BIELSKO-ŻYWIECKIEGO Z OKAZJI 75. ROCZNICY MĘCZEŃSKIEJ ŚMIERCI GŁÓWNEGO PATRONA DIECEZJI BIELSKO-ŻYWIECKIEJ Święty Maksymilian Maria Kolbe - męczennik miłości i świadek Bożego Miłosierdzia Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Słowa z dzisiejszej Ewangelii rozbrzmiały trzydzieści cztery lata temu podczas uroczystości kanonizacyjnych na Placu św. Piotra w Rzymie, a wypowiedział je Ojciec Święty Jan Paweł II ogłaszając świętym franciszkanina, bł. o. Maksymiliana Marię Kolbego. Mamy wciąż przed oczyma papieża Franciszka modlącego się w ciszy na terenie byłe-go niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Wzorem dwóch swoich poprzedników Ojciec Święty odwiedził to miejsce znajdujące się obecnie w granicach naszej diecezji. Najprawdopodobniej wizyta ta, choć nie było to planowane, przypadła dokładnie w 75. rocznicę dnia, w którym ojciec Maksymilian Kolbe podczas apelu obozowego wystąpił z szeregu więźniów i zdecydował się oddać swoje życie za Franciszka Gajowniczka, skazane-go na śmierć głodową po ucieczce jednego z więźniów. Wiek XX to czas, w którym zło osiągnęło niewyobrażalne rozmiary. Po pierwszej wojnie światowej i krwawej rewolucji sowieckiej, rozpoczęła się kolejna wojna na światową skalę. Ogrom popełnionych wówczas zbrodni przewyższył wszystko, co świat widział do tej pory. Druga wojna światowa to już nie tylko śmierć na polu walki, ale miliony cywilnych ofiar, tysiące wysiedlonych i niepewnych jutra, obozy zagłady z komorami gazowymi i pie-cami krematoryjnymi. Kiedy w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau niemieccy okupanci przygotowywali fabrykę śmierci dla setek tysięcy ludzi, nikt z oprawców nie spodziewał się, że to miejsce, określane jako piekło na ziemi, stanie się świadkiem heroicznych zwycięstw ludzkiego ducha. Do takich zwycięstw należy czyn o. Maksymiliana Marii Kolbego. Wielu ludzi do dziś nie może sobie poradzić z odnalezieniem odpowiedzi na pytanie: „Gdzie był Bóg w Auschwitz?” W czasie Mszy św. sprawowanej przed dwoma tygodniami na Jasnej Górze papież Franciszek powiedział, że „Bóg nas zbawia, stając się małym, bliskim i konkretnym”. Taka właśnie jest odpowiedź Boga wobec zła, jakiego dopuścili się pomysłodawcy i wykonawcy idei zadawania śmierci na masową skalę – odpowiedź bliska i konkretna – w osobie św. Maksymiliana i wielu męczenników obozów koncentracyjnych, dających świadectwo, że Bóg jest tam w obozie - cierpi i umiera w milionach ofiar. Heroiczny czyn o. Maksymiliana nie tylko uratował życie Franciszka Gajowniczka. Były więzień pierwszego transportu, Jerzy Bielecki wspomina: Mówienie o tym, że o. Maksymilian umarł dla jednego z nas lub dla jego rodziny jest co najmniej uproszczeniem sprawy. Ta śmierć była ratunkiem dla tysięcy ludzi i na tym polega wielkość tej śmierci. Św. Maksymilian do końca podtrzymywał na duchu dziewięciu towarzyszy śmierci w bunkrze głodowym. Wcześniej uratował od śmierci wielu współwięźniów spotykanych na obozowych drogach. Jednym z nich był szesnastoletni Wilhelm Żelazny z Chorzowa, który przetrwał gehennę obozu dzięki różańcowi pożyczonemu mu przez św. Maksymiliana. Gdy chłopak próbował zwrócić różaniec, dowiedział się, że jego właściciel jest już w celi śmierci. Dzięki różańcowi Wilhelm znalazł siły, by przeżyć obóz, a różaniec stanowi cenną relikwię przechowywaną w kościele św. Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu. W dzisiejszą niedzielę przypada 75 rocznica męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego. W dniu 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię Uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, oprawca pozbawił go życia zastrzykiem fenolu. Św. Maksymilian stojąc na placu apelowym nie miał wiele czasu na podjęcie decyzji. Uczynił to w jednej chwili, wyjaśniając: „jestem księdzem katolickim (…), chcę umrzeć za niego…” Decyzja ta nie wzięła się jednak znikąd. Możemy powiedzieć, używając określenia Jana Pawła II, że Maksymilian Kolbe od dawna rozwijał w sobie „wyobraźnię miłosierdzia”, która przyniosła nadspodziewane owoce. Trudno je wszystkie wyliczyć. W wieku 26 lat zaczyna powoływać do życia Milicję Niepokalanej. Pragnąc, by orędzie Ewangelii dotarło do jak najszerszych kręgów odbiorców, zakłada czasopismo „Rycerz Niepokalanej”, którego nakład bardzo szybko wzrasta z pięciu tysięcy do siedemdziesięciu tysięcy egzemplarzy. Powołuje też do istnienia pierwszą katolicką rozgłośnię radiową w Polsce. Jest twórcą klasztoru znanego dziś jako „Niepokalanów”, który staje się największym klasztorem męskim na świecie. Wiedziony wyobraźnią miłosierdzia zakłada w Niepokalanowie Ochotniczą Straż Pożarną. Istnieje ona do dziś, a w jej skład wchodzą bracia franciszkanie. W 1930 roku św. Maksymilian staje na czele misji udającej się do Japonii. W Nagasaki powstaje japoński Niepokalanów dysponujący własną drukarnią i wydawnictwem. Po powrocie do Polski działa nadal w Niepokalanowie, ciesząc się z wielkiej ilości powołań do życia zakonnego – co roku przyjmuje ponad 100 kandydatów. W lutym 1941 roku ma miejsce drugie aresztowanie św. Maksymiliana, które kończy się osadzeniem w obozie i męczeńską śmiercią. Chrześcijanie od początku mają świadomość, że „krew męczenników jest zasiewem nowych chrześcijan”. W duchu wiary spoglądamy dziś w kierunku miejsca na mapie diecezji bielsko-żywieckiej, w którym przelała swą krew niezliczona liczba świętych - tych beatyfi-kowanych i kanonizowanych, ale też i bezimiennych. Nie zdajemy sobie z pewnością sprawy z tego, ile łask nasza diecezja otrzymuje przez przyczynę tak wielkich rzesz męczenników. Św. Maksymilian Maria Kolbe jest głównym patronem diecezji bielsko-żywieckiej. Mamy więc szczególny tytuł, by prosić go o to, byśmy z Bożą pomocą potrafili na co dzień dawać świadectwo naszej przynależności do Chrystusa. Módlmy się zwłaszcza o owoce co dopiero zakończonych Światowych Dni Młodzieży. Pragnę bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy włączyli się w ich przygotowanie - księżom, przedstawicielom Rządu, władzom samorządowym, wolontariuszom, rodzinom, które przyjęły pielgrzymów. W dzisiejszą niedzielę pod przewodnictwem Metropolity Krakowskiego, księdza kardynała Stanisława Dziwisza, na terenie byłego obozu zagłady Auschwitz dziękujemy za dar życia i świętości św. Maksymiliana Marii Kolbego. Zachęcam do trwania w takim dziękczynieniu we wszystkich parafiach naszej diecezji. Na ten szczególny czas wszystkim z serca błogosławię, przyzywając orędownictwa naszego Świętego Patrona. Święty Maksymilianie, módl się za nami! + Roman PINDEL Biskup Bielsko-Żywiecki Kolejna analiza milkną echa po katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. Internauci prześcigają się w snuciu domysłów. Największym zainteresowaniem cieszą się fora dyskusyjne o teoriach pojawiła się informacja, jakoby mężczyzna, który nagrał amatorską kamerą filmik, nie artykuł przeczytasz tutaj: Autor amatorskiego filmu spod Smoleńska nie żyje? Kolejne teorie spiskowe (wideo)Wszystkie teorie spiskowe nie są w żaden sposób zweryfikowane. Jednak coraz więcej internautów próbuje udowodnić swoją rację. Przedstawiamy kolejną analizę wydarzeń. Tym razem stworzoną przez użytkownika o nicku przeczytasz Teorie spiskowe (wideo, zdjęcia) "Asia, Asia" - miał krzyczeć do słuchawki Leszek Deptuła, w chwili katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem. Co stało się z nagraniem, na którym były ostatnie słowa polityka? To ustalenia dziennikarzy tygodnik "Wprost", którzy na swoim portalu powołali się na 57 tomów akt śledztwa smoleńskiego, do których dotarli. Jak podaje gazeta, zeznania w tej sprawie Joanna Krasowska-Deptuła złożyła w prokuraturze. Wynika z nich, że Leszek Deptuła dzwonił do niej w chwili katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Kobieta nie odebrała telefonu. Jednak ślad po połączeniu pozostał. - Między godziną 9 a na mój telefon przyszła poczta głosowa, na której było zarejestrowane nagranie głosu mojego męża, który krzyczał: "Asia, Asia". W tle słychać było trzaski. Słychać było też głosy ludzi, jakby głos tłumu. Nie rozpoznałam słów, był to krzyk ludzi. Nagranie trwało 2-3 sekundy. Trzaski były krótkie, ostre dźwięki. Tak jakby łamał się wafel lub plastik, plus dźwięk przypominający hałas wiatru w słuchawce telefonu - "Wprost" przytacza fragmenty nagranie się skasowało. Dzień później wdowa poinformowała o wszystkim Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która miała odnaleźć nagranie i je zbadać.

gdzie byl bog w smolensku